Dziś będzie tylko krótka notatka z naszego wczorajszego wyjazdu.
Kilka miesięcy temu ogłoszono zawody obedience, które miały się odbyć podczas ogromnych targów zoologicznych w Lublinie. Od razu zdecydowałam, że pojadę choćby treningowo (wejdę na ring i od razu zejdę nagradzając Gapę za nastawienie). Postanowiłam jednak napisać do organizatorów, z pytaniem czy pozwolą mi „oficjalnie” wystartować treningowo. Zgodzili się bez żadnego problemu.
Taka impreza to idealne miejsce na trening. Tłum ludzi, setki psów i innych zwierząt, megafony, ogromna hala z pogłosem to perfekcyjna okazja żeby mocno nagrodzić psa za jego motywację i nastawienie. Mogłam Gapciowi pokazać, że nawet w takich warunkach jest zawsze świetna zabawa i niczym nie różni się to od treningu. Coraz większa frajdę czerpiemy z treningów i to one są celem samym w sobie, a nie zawody. Zawody to dodatek, który jest tylko częścią treningu. W najbliższym czasie nie będziemy starować w oficjalnych imprezach.
Na wczorajsze zawody przyjechałam około czterdzieści minut przed startem, to idealny czas dla Gapcia na aklimatyzację w nowym miejscu. Mógł przyzwyczaić się do gwaru, zapachów oraz kosmicznie wysokiej temperatury i duchoty. Mam zasadę, że nie pracuję z psem dopóki się nie zapozna z nowym miejscem. Nie daje mu wtedy smaczków, zabawki ani nie próbuję z nim pracować. To jest czas na obserwacje i przyzwyczajenie się do miejsca.
Gdy widzę, że Gapcio jest już spokojny, staję gotowa do pracy. Od tego momentu wszystko jest w łapach Gapy. Jeżeli będzie chciał pracować, to sam do mnie przyjdzie i popchnie do startu. Jeżeli nie, to znaczy, że albo miejsce jest za trudne albo za krótka była aklimatyzacja albo to nie jest jego dzień. Nigdy nie naciskam na Gapę, on ma prawo wybrać czy chce coś robić. To ma być nasza wspólna zabawa, więc absolutnie nie ma przymusu. Gapcio zaznacza gotowość do pracy podskokami i kontaktem wzrokowym. Gdy tylko zaczyna na mnie skakać ja odpowiadam i przechodzimy to wspólnej zabawy.
Wracając do wczorajszego startu, miałam w planie kilkakrotne powtórzenie wejścia na ring i narodzenia. Niestety temperatura na hali szybko wybiła mi ten pomysł z głowy. Gapa był bardzo zgrzany i dodatkowy czas na wejściach by go wykończył.
Dlatego zrobiłam jedno wejście, które od razu nagrodziłam. Bardzo zależy mi, żeby Gapcio miał jak najlepsze skojarzenie z ringiem, dlatego dużo ćwiczymy samych wejść.
Po wejściu na ring było przywołanie. Miejsce początkowe było bardzo blisko publiki co troszkę onieśmieliło Gapcia, dlatego potrzebował się otrzepać i trochę rozluźnić atmosferę. Po przywołaniu super energia i przejście do następnego ćwiczenia.
Jeżeli chodzi o poszczególne elementy to nie traktuję zawodów treningowych jako testu bo na to mam trening. Takie starty mają zbudować pewność siebie i pokazać jak można się dobrze bawić w ekstremalnych warunkach. Jeżeli Gapcio będzie w stanie skoncentrować się i wyluzować to detale będą najmniejszym problemem.
Moim planem na ten start było nagradzanie nie samych ćwiczeń, a zaangażowania i emocji po, a czasami przejścia z tej radości do następnego ćwiczenia. Niestety popełniłam kilka błędów, które zobaczyłam dopiero na nagraniu. Już wiem nad czym muszę popracować. Na następnym starcie będziemy skupimy się na przejściu i zajęciu pozycji zasadniczej po wspólnej zabawie.
Jeżeli kiedyś zdecydujemy się na oficjalny start, to i tak będę Gapcia wylewnie nagradzać między ćwiczeniami. Nie zgadzam się z ostatnią moda na traktowanie startowania z psami jako sprawy życia i śmierci, gdzie liczy się tylko wynik, a cała praca jest traktowana śmiertelnie poważnie bez odrobiny luzu. Zupełnie nie podobają mi się psy idące jak roboty, bez emocji pomiędzy ćwiczeniami. Psy, u których nie widać nici porozumienia z przewodnikiem.
Jeżeli moje nagradzanie będzie skutkowało punktami ujemnymi lub dyskwalifikacją to trudno. Najważniejsza jest dobra zabawa obu stron :)