Let it go!

Presja jest nieodłącznym elementem każdego sportu. Jeżeli tylko mamy tego świadomość i jesteśmy w stanie ją kontrolować to nie ma w niej nic złego. Problem pojawia się gdy nie wiemy kiedy nakładamy ją na psa, co często prowadzi do jej nadużycia. Jeszcze gorzej gdy nadużywamy jej świadomie. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że najgorsze jest połączeniu obu wersji. W przypadku delikatnego psa prowadzi to do zdecydowanego osłabienia współpracy na linii pies-człowiek. Jeżeli mamy do czynienia z psem o silnym popędzie na pracę to nadmiar presji kończy się frustracją i wypaleniem emocjonalnym.


Czym dla mnie jest presja? Na wstępie chcę od razu zaznaczyć, że nie skupiam się na fizycznej presji, korektach i „tradycyjnym szkoleniu”, nigdy tak nie pracowałam więc nie będę się na ten temat wypowiadać. Jest mi on zupełnie obcy i absolutnie go nie popieram.
Presja, o której będę pisała to nacisk psychiczny, emocjonalny, który nakładamy na psa w trakcie treningu.

Z Gapciem przeszliśmy bardzo długą drogę w naszej wspólnej pracy. Niestety w pewnym momencie zafiksowałam się na efekcie i wyniku, przez co zaczęłam częściowo świadomie a częściowo nie nakładać presję. Jak to wyglądało?
Dla Gapy presja to:
– skręty w lewo w chodzeniu przy nodze,
– duża ilość dostawiania
– praca w sytuacji zbyt dużych rozproszeń
– praca gdy nie ma na to akurat ochoty
– zbyt duży nacisk na precyzję
– brak emocji w treningu
– nadmiar bardzo popularnej samokontroli, z której w treningu swoich psów zrezygnowałam zupełnie
– zbyt duża ilość powtórzeń
– zbyt długa koncentracja
– wymaganie koncentracji tu i teraz

Te wszystkie elementy nie wydają się specjalnie przerażające. Jednak dla psa o delikatnej psychice stanowiły zbyt dużo. Gapcio w pewnym momencie zrezygnował z pracy ze mną. Był to dość przełomowy moment w naszym życiu. Ja zaczynałam właśnie kurs trenerski i współpracę z amerykańską trenerką a Gapcio stwierdził, że praca to żadna przyjemność i byliśmy w martwym punkcie. Możecie tu przeczytać co od tego czasu się u nas zmieniło.
Jednym z elementów było właśnie nakładanie presji. Od dłuższego czasu nasze treningi to przede wszystkim zabawa i praca nad emocjami. Zupełnie odpuściłam sobie myślenie o zawodach jako o celu, liczy się przede wszystkim dobra zabawa w tym co robimy wspólnie. Przeanalizowałam co powodowało u Gapy psychiczną blokadę i czego powinnam unikać.

Jak u Gapcia przejawiał się nadmiar presji? Bezruchem, apatią i odpływaniem do swojego świata. Chłopak przestawał kontaktować. Nie słyszał komend, nie ruszał się, patrzył w przestrzeń. Było to dla mnie niesamowicie frustrujące, dlaczego mój pies nie chce ze mną pracować. No cóż, patrząc wstecz też bym nie chciała. Za mało kładłam nacisk na emocję w pracy, na zabawę. Gapa starał się jak mógł ale ja z każdym treningiem chciałam więcej.

Teraz skupiam się na balansowaniu pomiędzy minimalną presją.
– Kiedy pracuję nad skrętami w lewo to po pierwsze staram się robić to najrzadziej jak mogę a po drugie zaraz po nich robię duże koła w prawo.
– Długo nie robiłam dostawiania w miejscu, starałam się zrobić to z ruchu, parę kroków chłodzenia i zatrzymanie.
– Rozproszenia są kontrolowane a stopień pracy jest do nich dostosowany. Kiedy pracuję w nowym, trudnym miejscu to dużo psa nagradzam, nie uczę go nowych ćwiczeń, robimy jak najwięcej zabawy.
– Teraz to Gapcio decyduje kiedy pracujemy, ma wybór. I gdy stopniowo zbudowaliśmy motywację, odpuściliśmy presję to wybiera pracę coraz częściej.
– Precyzja zeszła na drugi plan. Dalej dbamy o szczegóły ale ważniejsza jest dobra zabawa. Jeżeli mój pies wykona jakieś ćwiczenie w pełnym zaangażowaniu ale z niedociągnięciami technicznymi to będę dużo bardziej szczęśliwa niż gdyby sytuacja była odwrotna.
– Emocje stały się podstawą naszego treningu. Zawsze zaczynamy od wspólnej zabawy. Bardzo dbam o psychiczny komfort Gapcia. Jak widzę, że czuje się nie komfortowo w jakiejś sytuacji to przerywamy pracę i idziemy się poprzytulać.
– Samokontrola się u nas absolutnie nie sprawdziła. To bardzo presyjne ćwiczenie a do tego mocno zniszczyło zaufanie do ręki. Trochę czasu spędziłam nad ponowną nauką podążania za jedzeniem. Są psy, u których to ma sens ale trzeba bardzo uważać z nadużyciem. Ja wycofałam się z samokontroli u całej swojej trójki.
– „Czy mogę jeszcze raz?” To było moje najczęściej zadawane pytanie na seminariach. Zawsze miałam tendencję do zrobienia czegoś o jeden raz za dużo. Teraz na treningu jest stoper. Pracujemy maksymalnie 15 minut. Nie ma znaczenia na czym skończę. Jak dzwoni alarm to przerywam trening. Muszę przyznać, że był to wspaniały pomysł i sprawdza się u nas idealnie.
– Staram się robić mało powtórzeń i krótkie serie. Jak wymagam dłuższej koncentracji to tylko gdy jestem pewna, że Gapa da radę.
– Pies to nie maszyna i ma prawo interesować się otoczeniem. To naturalne, że popatrzy jak usłyszy jakiś dźwięk lub zobaczy coś dziwnego. Nie wymagam od Gapcia 100% koncentracji na mnie do tego stopnia, żeby ignorował swoje naturalne potrzeby. Jeżeli jest niepewny i się czegoś boi to pozwolę mu to sprawdzić, zanim zaczniemy pracować.

W zeszły piątek moja trenerka kazała mi zrobić przebieg treningowy. Ostatni raz robiłam go mniej więcej rok temu. Od tego czasu pracowałam tylko nad motywacją i zaangażowaniem. Na treningowy start wybrałam łatwą lokalizację i wykluczyłam dwa ćwiczenia nad którymi pracujemy i są w rozsypce (kwadrat i pachołek) skróciłam też chodzenie przy nodze. To był najlepszy przebieg Gapcia i mój. Oboje bawiliśmy się cudownie. Czułam, że jest tak samo zaangażowany na końcu jak był podczas pierwszego ćwiczenia :) Taki trening to najlepszy dowód na to jak ogromny wpływ ma nasze nastawienie i jak ważne są emocje w pracy z psem. Ten przebieg to nasz ogromny sukces i motywacja do dalszej pracy. Nie wiem czy kiedyś wystartujemy oficjalnie ale na pewno będziemy się rewelacyjnie bawić trenując :). Gapcio pokazał mi, że jeżeli będę go słuchać to staniemy się najlepszym zespołem i każde z nas będzie dawało z siebie 200%!