Ostatnio zapanowała na Facebooku moda. Moda, która w moim przekonaniu jest moralnie naganna i nieakceptowalna. Moda, która sprawia, że przechodzimy obok potrzebujących obojętnie, bo tracimy zaufanie. Moda, na której tracą Ci którzy pomocy potrzebują naprawdę. Moda, która nazywa się BAZAREK!
Sam pomysł bazarku jako formy pomocy tym naprawdę nie potrzebującym, uważam za rewelacyjny. Każdy ma w domu niepotrzebne graty, które może spieniężyć i przekazać na psy/ludzi/koty/świnki itd., które znalazły się w trudnej sytuacji. Są zdarzenia losowe, gdy rodzina traci głównego żywiciela, ktoś poważnie zachoruje i dotychczasowa sytuacja zmienia się o 180 stopni. Tak samo z psami, pies w fundacji, schronisku, trafia do domu tymczasowego i okazuje się, że jest chory. Uważam, że w takich momentach bazarek to świetna sprawa.
Niestety w przeciągu ostatnich miesięcy zaobserwowałam olbrzymie wypaczenie założenia bazarków. Stały się one sposobem, na finansowanie prywatnych wydatków przez obcych ludzi. Zepsuł Ci się samochód? Zrób bazarek, na pewno ktoś się dołoży. Brakuje Ci funduszy na budowę ośrodka? Śmiało, bazarek na pewno pomoże. Twój pies zachorował? Ale szkoda pozbyć się modnych szelek, nowego aparatu fotograficznego, a kasy brakuje? Na bazarku ludzie uzbierają dla Ciebie brakującą kwotę.
Masz schorowanego i starego psa, który wymaga przewlekłego leczenia? Niestety, nie masz na weterynarza bo kupiłaś szczeniaczka z hodowli za cztery tysiące złotych. Nie szkodzi, naiwni ludzie dadzą fanty na bazarek i będzie kasa, i na szczeniaczka i na leczenie (nie wspominając o aparacie, szelkach i modnych obrożach).
To są prawdziwe przykłady. Przykłady bazarków, na które trafiłam w internecie. Widząc takie wręcz podłe, żerowanie na ludzkiej naiwności, otwiera mi się nóż w kieszeni. Życie to nie bajka, w której możemy mieć wszystko. Kiedy nie stać nas na leczenie psa to nie kupujemy szczeniaka za cztery tysiące złotych. Kiedy chcemy wybudować ośrodek marzeń lub zepsuło nam się auto to nie oczekujemy, że inni dadzą nam pieniądze na jego naprawę, a my zaoszczędzimy swoją kasę. Problemu nie ma kiedy bazarek jest robiony przez potrzebującą osobę i to ona dodaje tam fanty (sprzedaje swoje rzeczy, żeby uzbierać pieniądze). Niestety w większości przypadków, na które natrafiłam, osoby które prosiły o pomoc, same od siebie dawały bardzo mało. Zbierając na rachunek u weterynarza jakoś nie mogły się pozbyć swoich gadżetów… Widziałam bazarek na naprawę samochodu, u osoby która chwilę później wyjeżdżała na wakacje all-inclusive.
Takie działanie wpływa demoralizująco na społeczność internetową. Kiedy na jaw wychodzi obłuda i fałsz zbierającego lub (co jest nagminne) nie rozlicza on bazarku to obdarowujący traci zaufanie. Kiedy natrafi na kogoś naprawdę potrzebującego pomocy, przejdzie obojętnie, nie chcąc zrazić się jeszcze raz.
Ma nadzieje, że ta moda minie. Internauci przejrzą na oczy i przestaną finansować prywatne kaprysy obcych ludzi. Jest tyle zwierząt i osób w prawdziwej potrzebie. Dla nich bazarki to narzędzie, które może uratować zdrowie lub nawet życie.