Lek na całe zło? Czyli przytłaczająca samokontrola

Magiczne ćwiczenie, lek na wszystkie problemy występujące w treningu,
Twój pies nie zostaje? Może nie chce trzymać koziołka? Może nie potrafi utrzymać pozycji na odległość? Może ma problem z kontaktem podczas chodzenia przy nodze?
Na wszystko istnieje jedno proste rozwiązanie – ćwiczenie samokontroli, uproszczone do otwartej i zamkniętej dłoni. Wszystkie Twoje problemy zostaną naprawione jak za dotknięciem magicznej różdżki! Czy to możliwe? Niestety nie.

Dobrze, koniec już z sarkazmem, (nie mogłam się opanować bo nadmiar samokontroli w psim świecie i zalecanie jej na wszystkie trudności w treningu jest dość przytłaczający. Właśnie, przytłaczający to dobre słowo jakim można określić samokontrolę.

Oceniając protokół, którego używamy w treningu warto zastanowić się jakie niesie on za sobą konsekwencje. Co takiego przynosi nam samokontrola i jakie moim zdaniem niesie za sobą konsekwencje?

1. Proces nauki. Wychodzę z założenia, że nauka powinna przebiegać w rozbiciu na jak najmniejsze etapy. Cały proces powinien być podzielony na możliwie mikro elementy, które gdy pojedynczo zostaną dopracowane mogę być złożone w całość. Nauka powinna być nastawiona na sukces, z minimalizacją występujących błędów (czyli nie oczekiwanych reakcji psa na nasze wskazówki, pies de facto nie popełnia błędów ale o tym więcej przeczytacie tu i w następnym poście o sygnalne braku nagrody). Jak już pisałam występowanie błędów jest sygnałem zwrotnym dla trenera do zmiany, dopasowania metody etc. Proces nauki nie powinien być oparty na wyłapywaniu jednego poprawnego zachowania z kilkunastu błędnych powtórzeń. A dokładnie tak się dzieje podczas „nauki” samokontroli, pies zanim odejdzie od zamkniętej dłoni, będzie starał się do niej dostać, co jest błędem, ten błąd jest czasami powtarzany kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy pod rząd, zanim pies zrezygnuje. Dla mnie to definicja złego treningu, niedopasowanego do ucznia, z błędnymi założeniami. Można samokontrolę (jeżeli już zdecydujemy się na jej zastosowanie) wprowadzić dużo lepiej i jaśniej dla ucznia.

GGG-7223sm

  1. Brak zrozumienia ćwiczenia. Samokontrola pozwala nam na fuszerkę. Na przeskakiwanie etapów i rezygnację z wytłumaczenia danego ćwiczenia. Rolą nauczyciela jest zastosowanie takich narzędzi pracy i metod aby w jak najlepszy sposób przekazać informację uczniowi. Oceniając daną metodę warto zastanowić się jakie ma wady i zalety, co wynosi z niej pies, jak przybliża go do zrozumienia stawianego przed nim zadania.
    W przypadku samokontroli nie tłumaczymy psu kryteriów danego zachowania. Nie spędzamy czasu na stopniowym budowaniu zrozumienia danego ćwiczenia. Wprowadzenie otwartej dłoni zastępuję (pozornie) etapy nauki. Brak sumiennego podzielania zachowania na etapy; prowadzi do automatyzacji i braku zrozumienia. Psy fiksują się na otwartej/zamkniętej dłoni a nie na danym zachowaniu. Omijanie zrozumienia ćwiczenia powoduje, że pies nie koncentruje się na poszczególnych składowych danego ćwiczenia a na tym co przewodnik pokazuje swoją dłonią. Ja chciałabym aby pies przede wszystkim wiedział jak wygląda ćwiczenie, zachowanie którego go uczę a nie szukał zawsze wskazówek w mojej dłoni.

 

  1. Wyszczególnienie błędu. Tak, samokontrola pokazuje psu, że popełnił błąd. A dla mnie to jest coś czego chcę w treningu unikać za wszelka cenę. Mój pies nie popełnia błędów (więcej tu), mój pies się stara i nie wie, że robi coś źle. Nie chcę żeby zaczął zwracać na to uwagę. Chcę tak pokierować treningiem żeby odnosił sukces. Najbardziej zależy mi na tym aby pies chciał i się starał. To moim zadaniem jest ułożenie treningu tak bay błędy nie pojawiały się lub pojawiały niezwykle rzadko. Jeżeli całe ćwiczenie ma na celu pokazanie że robi coś źle, a przy tym nie zmieniam nic oprócz zamykania lub otwierania dłoni to robię coś zupełnie odwrotnego.

_MG_8080-2

  1. Presja. Samokontrola to ogromna presja nakładana przez przewodnika na psa. Przede wszystkim dlatego że skupia się na wskazywaniu błędów i zostawia psa bez wsparcia w sytuacji gdy nie rozumie oczekiwań co do danego zachowania. Kiedy pies rusza w moją stronę (zrywa zostawanie etc.) to jest tego powód, otworzenie dłoni i zamrożenie go w pozycji nie pomoże mu zrozumieć jak poprawnie wygląda ćwiczenie. Dla psa, który zerwał zostawanie bo nie rozumiał ćwiczenia i starał się jak najszybciej znaleźć przy przewodniku, otwarta dłoń sprawi że otrzyma sprzeczny komunikat podburzający zaufanie i oparcie. Dla wielu psów samokontrola to forma psychicznej korekty. A przy psach, które mają historię pracy przez którą zaczęły się blokować to coś czego chcemy za wszelką cenę unikać.

 

  1. Zniechęcenie do dłoni. Oferując psu jedzenie chcę żeby je wziął. Nie chcę pozbawiać się narzędzia pracy jakim jest naprowadzanie. Wiele psów, które znam (nie wszystkie) zostały skutecznie zniechęcone do podążania za dłonią przez użycie samokontroli. To czego się uczyły to albo zrezygnuj i poddaj się (brak zaufania, wygaszenie), albo bądź szybszy od człowieka (a gdzie wytłumaczenie zadania, rozbicie na etapy).
  2. Zahamowanie inicjatywy własnej, podejmowania decyzji czy działania. To dla mnie największa wada samokontroli. Samokontrolę dzieli tylko mały krok od pasywnego, obojętnego, zgaszonego zachowania. Jej efektem ubocznym (a może zamierzonym i głównym) jest sprawienie aby pies sam nie próbował uzyskać wzmocnienia. Dla wielu psów to gwóźdź do trumny w pracy nad zaangażowaniem. W treningu chce aby mój pies nie bał się próbować, inicjować i samodzielnie podejmować decyzję. Ostatnią rzeczą jakiej chcę to pies, który pyta czy może, oczekuje od przewodnika potwierdzenia czy robi dobrze. Mając psa, którego historia wzmocnień nie jest prawidłowa, najpierw muszę rozbudzić w nim pewność siebie i inicjatywę, bo jak kontrolować coś czego nie ma. Niestety bardzo często widzę stosowaną samokontrolę u psów, które nie przejawiają za grosz samodzielności. Na wykłady z zaangażowania i motywacji przychodzą do mnie psy, które blokują się lub wyłączają podczas pracy. Przeważająca większość ma idealnie zrobioną samokontrolę, u wszystkich przewodnicy zauważyli zależność między ilością stosowanej samokontroli a zdolnością do samodzielnego podejmowania decyzji i przejmowaniem inicjatywy.

 

  1. Frustracja. Często samokontrola prowadzi do frustracji, która jest wynikiem wstrzymania wzmocnienia za dotychczas wzmacniane zachowanie. Nie uczymy psa „kontroli emocji” tylko znieruchomienie. Niewiele ma to wspólnego z samokontrolą emocji bo tak na marginesie czym jest „samokontrola emocji”. Nie mamy bezpośredniego wpływu na emocje psa w trakcie pracy. Naszym źródłem zainteresowania powinny być zachowania.

_MG_7901ss

Podsumowując, uważam że można stosować ćwiczenia, które uczą psa zachowania X w obecności jedzenia czy zabawki (na pewno inaczej wprowadzone niż zniechęcanie psa do pobierania smakołyków z dłoni, wycofywanie się i odruch rezygnacji) sporadycznie, w konkretnych przypadkach. Nie wprowadziłabym tego w formie zrażania do ręki.

 

Nie krytykuję absolutnie osób, które używają samokontroli w treningu. W tym artykule przedstawiam swoją opinię i doświadczenie ?

Moje psy w życiu codziennym mają wprowadzoną kontrolę. Inaczej by nie mogły funkcjonować w naszym świecie. Trening a życie to dwa różne światy. Nie używam za to samokontroli nawet w życiu codziennym. Wprowadzam zrozumienie zadania (oczekiwanie na hasło przy wyjściu z klatki etc).
W treningu z psami interesują mnie przede wszystkim przejrzystość i prawidłowy proces nauki.  IMG_4839